• Home
  • Emigracja
    • Slider #1
      • Przygotowanie
      • Jak się przeprowadzić do Szwecji? cz.1 – research
      • Jak przygotować się do płynięcia promem z kotami?
    • Slider #2
      • Na miejscu
      • Nauka języka szwedzkiego – od czego zacząć?
        • SFI – darmowa nauka szwedzkiego, czy warto?
      • Tydzień przeprowadzki – pierwsze dni emigracji do Szwecji
      • Jaki jest koszt życia w Szwecji? Poznaj moje wydatki!
      • Ile kosztuje jedzenie w Szwecji?
    • Slider #3
      • Po czasie
      • Mój pierwszy rok w Szwecji
  • Szwecja na codzień
    • Zdrowie
      • Opieka zdrowotna w Szwecji
      • Wizyta z dzieckiem na pogotowiu (Barnakuten), w szpitalu Karolinska w Sztokholmie.
    • ciąża w szwecji
      • Ciąża w Szwecji
      • Jak się przygotować na poród w Szwecji?
      • Szwedzka wyprawka – czego nie kupować
      • Poród w Szwecji
    • Przepisy drogowe
      • Jak jeździć samochodem w Szwecji?
      • Parkowanie – niewiedza kosztuje
    • Szwedzki las
      • Borówka brusznica
    • Szwedzki rok, święta, tradycje i obyczaje
    • Azjatycki sklep – raj w Sztokholmie
      • Szwedzka wyprawka
  • Szwedzka przygoda
    • Co przywieźć ze Szwecji? Prezentownik
    • Sztokholm
      • Jak pojechać do Sztokholmu?
      • Krok po kroku – Plan podróży z lotniska Chopina w Warszawie do Sztokholmu samolotem Wizzair i autobusem Flygbussarna
  • Czemu Szwecja zimna?
Zajrzyj tu
Szwedzka wyprawka
Ciąża w Szwecji
Jak się przygotować na poród w Szwecji?
Poród w Szwecji
Wizyta z dzieckiem na pogotowiu (Barnakuten), w szpitalu...
Szwedzka wyprawka – czego nie kupować
Opieka zdrowotna w Szwecji
Renowacja patelni z żeliwa
Jak dbać o żeliwną patelnię?
Najlepsze wypieki ze szwedzkiej cukierni
Szwecja Zimna
  • Home
  • Emigracja
    • Slider #1
      • Przygotowanie
      • Jak się przeprowadzić do Szwecji? cz.1 – research
      • Jak przygotować się do płynięcia promem z kotami?
    • Slider #2
      • Na miejscu
      • Nauka języka szwedzkiego – od czego zacząć?
        • SFI – darmowa nauka szwedzkiego, czy warto?
      • Tydzień przeprowadzki – pierwsze dni emigracji do Szwecji
      • Jaki jest koszt życia w Szwecji? Poznaj moje wydatki!
      • Ile kosztuje jedzenie w Szwecji?
    • Slider #3
      • Po czasie
      • Mój pierwszy rok w Szwecji
  • Szwecja na codzień
    • Zdrowie
      • Opieka zdrowotna w Szwecji
      • Wizyta z dzieckiem na pogotowiu (Barnakuten), w szpitalu Karolinska w Sztokholmie.
    • ciąża w szwecji
      • Ciąża w Szwecji
      • Jak się przygotować na poród w Szwecji?
      • Szwedzka wyprawka – czego nie kupować
      • Poród w Szwecji
    • Przepisy drogowe
      • Jak jeździć samochodem w Szwecji?
      • Parkowanie – niewiedza kosztuje
    • Szwedzki las
      • Borówka brusznica
    • Szwedzki rok, święta, tradycje i obyczaje
    • Azjatycki sklep – raj w Sztokholmie
      • Szwedzka wyprawka
  • Szwedzka przygoda
    • Co przywieźć ze Szwecji? Prezentownik
    • Sztokholm
      • Jak pojechać do Sztokholmu?
      • Krok po kroku – Plan podróży z lotniska Chopina w Warszawie do Sztokholmu samolotem Wizzair i autobusem Flygbussarna
  • Czemu Szwecja zimna?
Poród w Szwecji

Poród w Szwecji

przez Szwecja Zimna 18 lutego, 2021
18 lutego, 2021

Jeśli czytasz ten wpis, żeby przygotować sie do swojego porodu, powiem ci jedną rzecz – do tego nie da się za bardzo przygotować… Jest z tym trochę jak ze skokiem na głęboką wodę. Wiesz, że skaczesz. Podejmujesz decyzję i lecisz, spadasz do wody. W międzyczasie mijają wiecznie trwające sekundy, płyniesz do góry. Nie bardzo możesz cokolwiek innego zrobić. Wynurzasz się ponad lustro wody i jesteś na powierzchni. I już jest po wszystkim, adrenalina we krwi i uczucie odhaczonego zadania ”zrobione!”. Poród napędzany jest ogromną wewnętrzną siłą naszego ciała. To po prostu trzeba przeżyć. W moim odczuciu ja jako rodząca nie mogłam w żaden sposób znacząco zmienić nic, co wpłynęłoby na zmianę biegu wydarzeń. Większość wydarzeń była niezależna od mojej decyzji lub całkowicie poza moją kontrolą. Jak było? Czytaj dalej!

Poród 

Termin porodu miałam wyznaczony na 25 lipca, w sobotę. W piątek poszłam spokojnie spać. W środku nocy obudził mnie pierwszy skurcz. Jednym okiem spojrzałam na zegarek na telefonie – była 4 rano. Naczytałam się w internecie, żeby nie ekscytować się nadmiernie tylko wyspać jeśli jest taka możliwość. Pamiętam powtarzane w myślach: „idź spać, idź spać, idź spać…” – udało się pospać do siódmej. Drugą rzeczą jakiej naczytałam się w internecie to to, że w porodzie trzeba być aktywnym – wtedy szybko pójdzie, a ja tą swoją aktywnością pomogę dziecku przyjść na świat. Więc co mogłam robić o 7 rano skoro się już wyspałam? Poszłam wstawić pranie, ugotować obiad, upiec ciasto, podlać ogórki w ogródku… i jak się później dowiedziałam – to było akurat bardzo głupie. Trzeba było leżeć i odpoczywać, a siły na bycie aktywną w porodzie zostawić sobie na to, co się będzie działo w szpitalu – po fakcie wytłumaczyła mi to położna.

Mam nadzieję, że zdażę…

Cały dzień aktywności w tegorocznym upalnym lipcu nie był lekki. Do szpitala miałam jechać dopiero jeśli skurcze będą regularne co 3 min. Przeczekałam cały dzień. Około 20stej stwierdziłam, że chyba nie ma co czekać. Zadzwoniliśmy do szpitala, zabraliśmy wszystkie rzeczy i ruszyliśmy w drogę. Skurcze były już na tyle silne, że zaczęło mnie zginąć w pół. W moim mniemaniu, po tylu godzinach, wydawało mi się, że mogę mieć już może z jakieś 5 cm. Liczyłam na to, że uda urodzić się 25. przed północą.

Do szpitala w Danderyd z Sollentuny mieliśmy 12 km, co bez korków oznaczało 15 min w samochodzie. Ledwo jechałam, w końcu poprosiłam żeby mąż stanął na poboczu przed jednym ze skurczów, bo już nie mogłam siedzieć. I mój wspaniały mąż ma z tego nawet film, który jest jedną z większych pamiątek z całego porodu. W tamtym czasie chciałam mu za wyciąganie telefonu zrobić poważną krzywdę. Skurcze mi przeszkodziły, uszedł z życiem. Wyskakuje z samochodu na pobocze 10 sekund przed skurczem, w głowie zaiskrzyła mi myśl -”Mam nadzieję, że to jeszcze nie to i uda nam się dojechać do szpitala na czas…”.

Dwie porodówki zamiast jednej

Jak próbowałam wejść pierwszy raz na porodówkę to skończyło się łzami w oczach i powrotem do samochodu do męża z uczuciem kompletnej bezradności. Bariera językowa, niedoinformowanie i stres zrobiły swoje. Ale kto by przypuszczał, że w jednym miejscu, za jednymi drzwiami są DWIE RÓŻNE PORODÓWKI o podobnych nazwach? Ja nie przypuszczałam. Pani jakoś też za bardzo nie chciała pomóc. Wróciłam do auta, sprawdziłam w dokumentach gdzie mam iść i już drugim razem się udało (nie zapominajmy, że w międzyczasie te skurcze co 3 min wcale się nie wyciszyły).

Ciężka noc

Położna zaprosiła mnie na badanie. Ja przekonana, że rodzę. Ona mówi, że mamy 1 cm. W tamtym momencie świat się zatrzymał, a ja poczułam się całkowicie bezsilna i rozczarowana. Ile to jeszcze będzie trwało? Czy ja to wytrzymam? Podpięli mnie pod ktg. Kazali leżeć ze skurczami co 3 min, podczas których najchętniej stałabym pochylona do przodu przy oknie, opierając się o parapet, charakterystycznie wygięta jak rodząca kobieta… Ja musiałam leżeć. 40 min tortur. W tym momencie było już dość ciekawie. Nie mogłam już wyleżeć bez ruchu, był problem z odczytem ktg. Pomiędzy skurczami czułam się bezradna i łzy same ciekły mi z oczu…

O 22 dostałam propozycję leków wyciszających skurcze. Wzięłam. Nie podziałało zbyt szczególnie. Przyjęto mnie na oddział, dostałam zastrzyk przeciwbólowy, leki nasenne i kolejną dawkę leków wyciszających skurcze, żeby móc się trochę przespać i odpocząć. Po północy leżałam już w sali próbując usnąć. W nocy przekwalifikowano mnie z pacjentki izby przyjęć na pacjentkę porodówki. Potem w papierach znalazłam jeszcze wzmiankę, że ktoś przychodził sprawdzać czy śpię. 

Od nowa…

Udało się pospać do trzeciej. Rano drzemałam jeszcze trochę pomiędzy skurczami co 30 minut. O 8 skończyło się spanie, o 11 miałam już znowu bardzo silne skurcze, byłam po paru prysznicach, miałam 3-4 cm rozwarcia i prawie nie odchodziłam od okna. Podczas jednego z pryszniców niezauważenie odszedł czop śluzowy. Skurcze były już mocarne. Ja się powoli wyłączałam, skupiałam myśli na gapieniu się w telefon z aplikacją do rejestrowania skurczy. Dawała mi jakiś spokój. Pokazywała estymacje kiedy będzie skurcz, jak  przebiega na wykresie i jak odpływa. I tak w kółko. Jestem w transie, żegluje w nieznane. Wody ciągle nie odeszły.

O 11:45 jakaś młoda pielęgniarka przyszła do nas i powiedziała, że zwolniła się sala na górze i musimy iść do windy. Ja oczywiście najchętniej zostałabym przy parapecie. Pomogła nam zabrać wszystkie rzeczy i zaczęła się jazda windą. Ja zgięta w pół w windzie, mąż obwieszony wszystkimi tobołkami, a na samym skurczu ta młoda pielęgniarka głaszcze mnie po plecach i powtarza: ”Yes! You’re a strong woman, yes! You are doing great, you are so brave!” – widać szkolenie było, ale praktyki trochę mało. Każdy kto mnie zna to wie, że takie metody działają w moim przypadku wręcz odwrotnie niż zamierzono. Teraz mąż mi średnio raz na dwa tygodnie heheszkuje i powtarza jej tonem: ”you are so brave”.

Jakimś cudem dojechaliśmy piętro wyżej, nie wiem co mam robić. Weszłam pod prysznic, wyszłam, położyłam się na łóżku. Jestem wykończona, czuję, że tracę siły. O 12:35 przyszła kolejna położna, rzuciła okiem. Ja tracę kontakt z rzeczywistością, rzucam do męża: ”niech ktoś mi pomoże…” – później dowiedziałam się, że to był właśnie ten moment, w którym powinnam się drzeć: ”ZNIECZULENIEEE!”, a nie potulnie cierpieć w męczarniach 😉

Sala z wanną

13:30 przenoszą mnie do innej sali. Tej właściwej, z wanną. Pokój porodowy jest większy niż całe nasze mieszkanie. Jest telewizor, kanapa, stolik, łóżko porodowe, duża łazienka. Nie wiem czemu, ja ciągle skupiam się na apce do skurczy, a tam już nie ma czego zapisywać. Teraz skurcze są tak często, że to wszystko zaczyna wyglądać jak jeden wielki skurcz. Wtedy przyszły do nas dwie położne, które pracują w duecie. I wtedy się wszystko zaczęło na dobre. A wody ciągle nie odeszły.

Rzuciły na mnie okiem, zbadały. Mam już 5 cm. W dokumentach zapis ”buktande hinnblåsa”. Zaproponowały wannę. Na automacie wykonywałam ich polecenia. Jedna z nich zajmowała się mną – nalała wody do wanny, pomogła wejść, zgasiła światło i rozpaliła świeczki ledowe (!!!) druga rozmawiała z mężem – przyniosła mu kawę i obiad. Ja dostałam gaz i instrukcje jak go wdychać. Wtedy mnie jakby lekko rozmiękczyło, poczułam ogromną ulgę. Miałam wrażenie, jakbym się obudziła, otrzeźwiała w tym całym swoim amoku. Teraz przeniosłam swoją uwagę wyłącznie na wdychanie gazu i na leżenie w wannie.

Poród w wannie

Od tego momentu wszystko zaczęło iść błyskawicznie, pomimo że ja w najgłębszym relaksie leżałam w wannie pełnej bardzo ciepłej wody, a w przerwach od wdychania gazu, położna podsuwała mi do ust słomkę, przez którą w ciągu porodu wypiłam ze dwa litry słodkiego soku gruszkowego z lodem. Położna anioł. W czasie każdego skurczu naciskała mi palcem na sam środek czoła, zwalniając nacisk wraz z ustępowaniem skurczu – i robili mi tak na zmianę przez dwie godziny. Czułam ogromną ulgę!

Podczas gdy ja „relaksowałam się” w wannie, mój mąż jadł sobie obiad.

Teraz wiedziałam już, że wszystko będzie dobrze. Względny spokój, może lekkie przyćmienie od gazu. Położne musiały wyjść, bo zostały poproszone do innego porodu. W jakiś specjalny sposób porozumiewały się z innymi położnymi za pomocą guzików w ścianie. Mąż przejął uciskanie czoła i podawanie soku. Wszystko zdawało się iść w dobrym kierunku. Przyszła do nas inna położna, ale widać było, że czeka na tamten zespół.

Niebawem wróciły. W pewnym momencie kazały mi wyjść z wanny, bo miały problem z wyczuciem tętna. Najpierw byłam chwilę na łóżku porodowym, założyli mi cewnik żeby pozbyć się moczu i zrobić miejsce dziecku. Potem zaproponowały stołek porodowy.

Poród w wannie może odbywać się podobno do momentu, kiedy nie odejdą wody. Pod warunkiem, że położne wyrażą zgodę – stan dziecka musi na to pozwalać. Położne zwróciły nam uwagę, że mimo wszystko najkorzystniejsze przy porodzie są zmiany! Także ciągłe leżenie w wannie nie jest do końca idealnym rozwiązaniem.

Panika

Po 16stej poczułam skurcze parte. Naszło mnie jakieś nagle otrzeźwienie umysłu. Myślałam, że będą jakoś okrutnie boleć. Nie było bólu (cały czas towarzyszył mi gaz). Było tylko to obezwładniające uczucie parcia. Kilka skurczy przeczekałam nie prąc. Nie wiedziałam co się dzieje, bo ciągle nie odeszły mi wody! Nie mogłam już tak po prostu spytać co się dzieje i co mam robić, ponieważ niestety, już w tym momencie straciłam umiejętność mówienia.

Zaczęłam lekko panikować. Przeć? Nie przeć? Czekać na polecenia położnej? Czemu one mi nie wydają żadnych poleceń? Czekałam na jakąś komendę: „przyj!” – jak z filmu – a tu nic! Mówiły tylko, że wszystko jest tak jak należy. Informowały na bieżąco. Coś było już blisko, bo odsuwały się z „linii strzału” i zasłaniały się foliowymi fartuchami czekając na odejście wód. Ale kiedy ja mam przeć?! Czy już można? Czy ja rodzę? Co się dzieje?

Wtedy przypomniałam sobie zdjęcie dziecka urodzonego w pęcherzu, które widziałam kilka lat wcześniej wśród laureatów jakiegoś konkursu fotograficznego. Nie wiem jakim cudem, ale jakoś wydedukowałam, że skoro dziecko urodziło się w worku owodniowym (?) to wody nie musiały odejść, żeby mogło się ono urodzić. Ciągle próbowałam powstrzymać parcie ale już w tym momencie nie dało się nie przeć. Zdecydowałam, że trzeba urodzić – na następnym skurczu. Wtedy odeszły wody, urodziła się główka i na tym samym skurczu o 16:20 urodziłam do końca. 

Kangurowanie, szycie

Położne od razu położyły na mnie córkę do kangurowania. Umiejętność mówienia cudownie powróciła w kilka sekund. Po wypadnięciu łożyska (urodzeniem bym tego nie nazwała) dostałam zastrzyk z oksytocyny. Moja rezolutna decyzja o szybkim urodzeniu na jednym skurczu zaskutkowała pęknięciami 1. i 2. stopnia i kwalifikacją do szycia. Normalnie robi to położna, ale z jakiegoś względu zdecydowano się poprosić o to lekarkę. Kazałam mężowi trzymać dziecko (które ciągle leżało na mnie), a ja poprosiłam o gaz, bo znieczulenie miejscowe w zastrzyku, które dostałam, zdawało się wcale nie działać… 

Największy sprzymierzeniec w trudnych chwilach, był przy mnie cały czas. Początkowo w stężeniu 30%, potem było coraz więcej, chyba do końca skali. Mąż też poprosił o trochę – mówił, że nie było fajnie. Podobno, żeby działał jak należy to musi porządnie boleć.

Powitalny obiad

Przynieśli nam powitalny obiad ze szwedzką flagą i bezalkoholowym szampanem w kieliszkach i zostawili nas samych. Jedzenie nigdy nie smakowało tak dobrze, jadłam jak szalona. Po dwóch godzinach położne wróciły. Dopiero wtedy zwarzyły i zmierzyły dziecko! Jedna z nich siadła do komputera i przydzieliła dziecku personnumer. Ojca dziecka poproszono na zmianę pieluszki jednorazowej, a ja w tym czasie miałam spróbować się wysikać i iść się wykąpać. Niestety mimo wszelkich starań nie udało się wysikać samodzielnie – czekał mnie drugi cewnik. Stwierdziłam, że nie udało mi się nic zrobić w toalecie, ale nie czuje parcia, więc nie potrzebuje cewnika. Położna jednak naciskała, więc uznałam, że chyba ma rację – i miała. W pęcherzu zalegał cały litr. (W wannie piłam przecież jak smok!). Kąpanie poszło mi dość słabo. Nie czułam się zbyt rześko. Do hotelu zostałam zawieziona na wózku.

Po drodze dostałam szpilkę symbolizującą urodzone dziecko. Wbiłam dumnie różowy łepek w materiałową tablicę w pole odpowiadające dacie 26. lipca.

Hotel Mörby

Tak, zdecydowaliśmy się na pobyt w hotelu Mörby. Jest to hotel przyszpitalny, z opieką pielęgniarek i położnych. Obowiązuje niewielka opłata za nocleg (z wyżywieniem). W praktyce można iść do domu już od 6 godzin po porodzie. Nie żałuję że zostaliśmy, bo potem załapałam się na jeszcze jedno cewnikowanie, a pielęgniarka pomogła mi z przystawieniem dziecka do piersi. 

Nie, to nie wejście do klubu. Tak wygląda korytarz podziemny, którym zawieźli mnie na wózku ze szpitala do hotelu.

Ważne rzeczy

Dostaliśmy ulotki, w których były wszystkie informacje i instrukcje. Rano spakowaliśmy się i pojechaliśmy do domu.

Zgodnie ze szwedzkim prawem, szpital odpowiada za zdrowie matki i dziecka do 7 dni po porodzie. Warto korzystać z tego czasu i pytać o wszystko, również telefonicznie! Gdy dzieje się coś niepokojącego w trybie pilnym należy dzwonić pod 1177, w razie niebezpieczeństwa dzwonić na 112.

Za zdrowie dziecka od 7 dni do 6 lat odpowiada już BVC (barnvårdscentralen – przychodnia dla dzieci). Należy dość szybko po urodzeniu dokonać wyboru przychodni dziecka poprzez złożenie formularza. Fajnie, jeśli jest to przychodnia blisko domu. Będzie sporo wizyt, zwłaszcza na początku. Część z nich będzie wizytami domowymi.

Po porodzie należy powiadomić swoją położną i umówić się z nią na specjalną wizytę 3-5 dni po urodzeniu dziecka, a następnie na wizytę w ok. 6-8 tygodni po po porodzie. 

W ciagu ok. tygodnia dziecko miało wykonane badanie słuchu (w Hotelu Mörby).

Spawdź też moje inne wpisy!

  • Ciąża w Szwecji
  • Jak się przygotować do porodu w Szwecji
  • Szwedzka wyprawka – czego nie kupować
  • Moja szwedzka wyprawka

  • Szwedzka wyprawka
  • Ciąża w Szwecji
  • Jak się przygotować na poród w Szwecji?
  • Poród w Szwecji
  • Wizyta z dzieckiem na pogotowiu (Barnakuten), w szpitalu Karolinska w Sztokholmie.
0
FacebookEmail
Szwecja Zimna

Poprzedni
Wizyta z dzieckiem na pogotowiu (Barnakuten), w szpitalu Karolinska w Sztokholmie.
Następny
Jak się przygotować na poród w Szwecji?

Zerknij tu

Szwedzka wyprawka

18 lutego, 2021

Ciąża w Szwecji

18 lutego, 2021

Jak się przygotować na poród w Szwecji?

18 lutego, 2021

Wizyta z dzieckiem na pogotowiu (Barnakuten), w szpitalu...

1 września, 2020

Szwedzka wyprawka – czego nie kupować

5 lipca, 2020

Opieka zdrowotna w Szwecji

29 czerwca, 2020

Renowacja patelni z żeliwa

12 maja, 2020

Jak dbać o żeliwną patelnię?

11 maja, 2020

Najlepsze wypieki ze szwedzkiej cukierni

9 kwietnia, 2020

Co przywieźć ze Szwecji? Prezentownik

18 grudnia, 2019

Napisz co myślisz Anuluj odpowiedź

Zapisz moją nazwę, email oraz stronę w przeglądarce na następny raz

O mnie

O mnie

Szwecja Zimna

Hej, tu Szwecja Zimna! Bardzo się cieszę, że tu jesteś. Mam nadzieję, że Ci tu spodoba i będziesz mnie odwiedzać częściej! Skąd się tu wzięłam?

Przeczytaj tutaj

You can read in any language!

Wyszukaj

Najnowsze wpisy

  • Szwedzka wyprawka
  • Ciąża w Szwecji
  • Jak się przygotować na poród w Szwecji?
  • Poród w Szwecji
  • Wizyta z dzieckiem na pogotowiu (Barnakuten), w szpitalu Karolinska w Sztokholmie.

Archiwa

  • Luty 2021
  • Wrzesień 2020
  • Lipiec 2020
  • Czerwiec 2020
  • Maj 2020
  • Kwiecień 2020
  • Styczeń 2020
  • Grudzień 2019
  • Listopad 2019
  • Październik 2019
  • Wrzesień 2019
  • Sierpień 2018

Kategorie

  • Emigracja
  • Podróże
  • Sztokholm
  • Szwedzka przygoda
  • Życie w Szwecji

Najnowsze komentarze

  • Szwecja Zimna o Najlepsze wypieki ze szwedzkiej cukierni
  • Sabina o Mój pierwszy rok w Szwecji
  • Ola o Najlepsze wypieki ze szwedzkiej cukierni
  • Sylwia o Mój pierwszy rok w Szwecji
  • Szwecja Zimna o Tydzień przeprowadzki – pierwsze dni emigracji do Szwecji

Bądźmy w kontakcie

Facebook Instagram Email Bloglovin

Ostatnie wpisy

  • Szwedzka wyprawka

    18 lutego, 2021
  • Ciąża w Szwecji

    18 lutego, 2021
  • Jak się przygotować na poród w Szwecji?

    18 lutego, 2021
  • Poród w Szwecji

    18 lutego, 2021
  • Wizyta z dzieckiem na pogotowiu (Barnakuten), w szpitalu Karolinska w Sztokholmie.

    1 września, 2020

Wyszukaj

Znajdź mnie na instagramie

No images found!
Try some other hashtag or username

Kategorie

Tagi

BB stockholm poród blog Ciąża w sztokholmie ciąża w szwecji czaswolny dziecko emigracja formalności język szwedzki karolinska koty las loppis natura nauka personnumer podróż podsumowanie poród poród w szwecji poród w wodzie praca prawo prezenty prom prowadzenie ciąży w szwecji sfi sklep sklepy szkoła szpital sztokholm szwecja Szwedzki szwedzkiedziecko słodycze tradycje ubezpieczenie wyprawka zdrowie zwiedzanie święta życie na codzień

check my stories on insta

No any image found. Please check it again or try with another instagram account.
No images found!
Try some other hashtag or username
  • Facebook
  • Instagram
  • Email

@2019 Szwecja Zimna


HOP do góry